One Way Or Another

One Way Or Another

sobota, 11 maja 2013

Rozdział 3


Emily

Światło, które wpadało przez okno przy moim łóżku oświetlało mi twarz. Powoli podniosłam głowę i spojrzałam na zegarek, który stoi na szafce nocnej przy moim łóżku. Była 10,15. Czas wstawać. Coś czuję, że to będzie pracowity dzień. Musze załatwić wszystkie rzeczy dotyczące śmierci mojej mamy. Powoli oswajam się z tą myślą. Tak mi się przynajmniej zdaje. Jednak wszystko się zmieniło po liście, który wczoraj przeczytałam. Musicie mi przyznać, że życie wywraca się o 180 stopni jeśli po 17 latach dowiadujesz się o swoim bracie, który mieszka w Londynie. Nie wiem co mamy teraz robić. Nie wiem za co będziemy żyć. Mógłby stać się jakiś cud. Byłabym mega szczęśliwa serio. Zwlokłam się z łóżka i udałam się do łazienki wykonać proste, rutynowe czynności. Po skończeniu ich postanowiłam włożyć jeansowe spodenki w białe serduszka, brzoskwiniową bluzkę z białym kołnierzykiem i białe trampki. Ubrana usiadłam przed toaletką i zabrałam się za makijaż i fryzurę. Włosy spięłam w koka i wokół zawiązałam bandamkę we wzór flagi amerykańskiej. Na powiekach namalowałam kreski eyelinerem, usta musnęłam różowym błyszczykiem i gotowa zeszłam na dół do kuchni. Diana siedziała już przy stole jedząc płatki czekoladowe z mlekiem.
-Cześć-przywitałam się z siostrą.
-Hej hej.
-Wiesz, że musimy dokończyć sprzątnie pokoju mamy.
-Nie mam na to ochoty-odpowiedziała zmarnowanym głosem.
-Diana jeśli nie chcesz zrobię to sama tylko mi powiedz.-usiadłam na przeciw siostry z kanapkami i herbatą.
-Nie nie będziesz robiła tego sama
-Diana ja wiem, że cie to męczy, ale musimy przez to przejść. Uwierz, że sprzątając pokój mamy będzie nam łatwiej. A tak w ogóle masz jakieś plany na dziś?
-Umm chyba spotkam się na mieście z Angelą.
-No widzisz idźcie do centrum, rozerwiecie się troszeczkę.
-A ty jakie masz palny?
-Wiesz co muszę pozałatwiać wszystkie sprawy związane sama wiesz z czym, może Luke pojedzie ze mną-naszą rozmowę przerwał dzwoniący telefon. Spojrzałam na wyświetlacz. xxLukexx
-O wilku mowa.-odebrałam-Cześć skarbie.
-Dzień Dobry kochanie. Jakie plany na dziś?-usłyszałam seksowny głos mojego chłopaka.
-Umm muszę pozałatwiać sprawy w urzędzie może chciałbyś się przyłączyć?
-Niech będzie. O której mam przyjechać?
-Wiesz, że cię kocham mocno! Za godzinkę?
-Jasne. Za godzinę będę pod twoim domem. I też cie kocham. Do zobaczenia.
-Papa buziaki.-rozłączyłam połączenie i wróciłam do rozmowy z siostrą.
-To co kiedy zabierzemy się za ten pokój?-Diana zapytała może trochę z nadzieją w oczach, że to nie będzie dziś.
-Za chwilę, ale mówię ci, że nie musisz tego robić.
-Dobra już to słyszałam.
-Ok..Jak już jadłaś to możesz zejść do piwnicy po kartony na ciuchy, to od razu zawiozę je dla potrzebujących.-Diana może trochę obrażona zeszła do piwnicy, a ja pozmywałam talerze. Suche już naczynia wstawiłam na szafkę gdy usłyszałam jak coś spada z głośnym hukiem w pokoju mamy. Zostawiłam wszystko i pobiegłam w stronę tego hałasu. Zobaczyłam jak Diana siedzi na podłodze, a kartony są porozrzucane po całym pokoju.
-Diana nie mogłaś krzyknąć, żebym ci pomogła?-zapytałam, ale jako odpowiedz usłyszałam ciszę.-Wiesz co ok jeśli tak bardzo chcesz tej cholernej ciszy. Ok nie ma problemu, ale zrozum, że to nie jest ani twoja wina i zrozum też, że mama nie powiedziała nam o tej cholernej chorobie, więc nie możesz mieć do siebie pretensji.
-Wiesz czego nie rozumiem. Tego jak tak szybko poradziłaś sobie ze śmiercią?!!!
-Wiesz jak? Ukrywam to. Bo teraz ja muszę się tobą zająć, ja muszę iść do pracy, żebyś ty miała w co się ubrać. Zrozum to do cholery i mi trochę pomóż. Nie słyszysz jak po nocach moczę poduszki, a rano wkładam na siebie maskę, żeby być wsparciem dla ciebie. Zrozum to wreszcie-krzyknęłam i dopiero teraz spostrzegłam, że na moich policzkach łzy wytoczyły sobie dość widoczną ścieżkę. Odwróciłam się plecami do siostry i w lustrze od szafy zaczęłam wycierać mokre policzki. Zobaczyłam jak Diana podnosi się z podłogi i idzie w moją stronę.
-Przepraszam-usłyszałam szept za swoimi plecami.
-Nie masz za co skarbie. Mnie też za bardzo poniosło. Jest nam obu ciężko, więc wspierajmy się obie-przytuliłam Dianę i troszkę stałyśmy w tym uścisku.-Dobra im szybciej zaczniemy tym szybciej skończymy. Postawmy kartony na łóżku i będziemy wkładać złożone ciuchy.-tak jak powiedziałam, tak i zrobiłyśmy. Ja zajęłam się szafą, a Diana komodą. Szło nam nieźle. Ja zostawiłam sobie ulubiony sweter mamy, który był przesiąknięty jej perfumami. Zostały mi jeszcze trzy szuflady w samym rogu szafy. Nigdy do nich nie zaglądałam, więc nie wiem co tam jest. W pierwszej były książki, które mama uwielbiała czytać nawet po kilka razy. W drugiej były zdjęcia. Oczywiście zawartość pierwszej i drugiej szuflady zostawiamy do naszego użytku. Otworzyłam trzecią i myślałam, że padnę na zawał.
-No bez jaj!-krzyknęłam na co Diana od razu podbiegła do mnie.
-Wow skąd my mamy tyle kasy!
-Sama chciałabym to wiedzieć.
-Popatrz tam jest kolejny list-Diana wskazała na róg szuflady, w którym rzeczywiście była biała koperta.
-O nie mówcie mi, że mamy kolejne rodzeństwo!
-Em!-upomniała mnie siostra.
-Sory za głośno myślę.-wzięłam list do ręki i powoli go otworzyłam i przeleciałam wzrokiem treść.
-Czytaj na głos!-Diana szturchnęła mnie w ramię.
-Pewnie dziwcie się widząc taką ilość pieniędzy i kolejny list, ale obiecuje, że ten jest ostatni. Może zacznę od tego skąd u nas tyle pieniędzy. Połowa z nich to odszkodowanie, które dostałam kilka lat temu za wypadek. Reszta to spadek po ciotce z Australii. Zmarła rok temu. Nie wiem czemu wam nie powiedziałam. Sama żałuje, że nie mogę tego powiedzieć wam w twarz  Możecie bez problemu przyznać, że jestem tchórzem. Wasza mama jest tchórzem bo okłamywała swoje córki i nie podjęła leczenia. Nie chciałam walczyć z tą cholerną chorobą bo nie było sensu. Miałybyście tylko przedłużony czas by patrzeć na matkę, która leży w szpitalu i jest jak warzywko, więc nie wiem co jest gorsze. Piszę ten list, bo właśnie wróciłam od lekarza i dowiedziałam się, że zostały mi dwa miesiące czyli wystarczająco by zobaczyć jak moje małe córeczki kończą szkołę. Nie mogłam tego przegapić. Kończąc w szafce nocnej są wszystkie moje karty, kody i hasła na moje konta bankowe i pocztę. Pamiętajcie, że zawsze będę was kochać i jestem z was bardzo dumna. Kocham was Mama
-Wow-widać było po Dianie jaka jest zdziwiona. Ja też nie wiedziałam, że jesteśmy tak bogate. Odłożyłam list i podeszłam do wspomnianej w liście szafki. Otworzyła ją a moim oczom ukazały się wszelakie karty kredytowe, bankowe i jakie każdy może sobie zapragnąć.
-Diana przynieś laptopa leży u mnie na biurku- poprosiłam siostrę, a sama zaczęłam wyjmować zawartość tej szuflady. Przejrzałam papiery czyli wyciągi z kont, których jak się okazało mamy dwa i różnego rodzaju rachunki. Po załadowaniu komputera weszłam na stronę banku by móc zobaczyć nasz stan konta. Wpisałam potrzebne hasło i czekałyśmy aż strona się zładuje. Po chwili zobaczyłyśmy zakładkę stan konta w którą od razu kliknęłyśmy. Pojawiły się przeróżne rubryczki. Jedna z nich wskazywała, że na jednym koncie mamy 25 tysięcy!
-Diana powiedz, że ty też to widzisz  i to nie sen!-odwróciłam się do siostry i ona wyglądała na jeszcze bardziej zaskoczoną niż ja.
-Ok nie wiem skąd mamy tyle pieniędzy i chyba nie chce.
-A na drugim jest tyle samo?
-Nie wiem trzeba sprawdzić. Musimy zalogować się na inne konto.-zrobiłam to co powiedziałam i po chwili zobaczyłyśmy stan drugiego konta, na którym było 30 tysięcy. Czyli z moich szybkich i prostych w dodatku obliczeń wynika, że mamy 55 tysięcy na kontach bankowych i dodatkowo grubą gotówkę w domu. Ale po co mama miałby nam o tym wspominać.
-Wiesz co jestem teraz zła na mamę. Całe życie nie byłyśmy bogate, gdzie na prawdę okazje się, że miałyśmy tyle pieniędzy-powiedziała podenerwowana Diana.
-Wiesz to i tak nic nie zmienia nadal jesteśmy tymi samymi osobami. Może o to właśnie mamie chodziło, żeby pieniądze nie strzeliły nam do głowy.
-Może i masz rację. Co teraz zrobimy?
-Nie wiem, ale wiesz co mam ochotę zrobić?
-Co?? Choć aż się boje twojej odpowiedzi.
-Spakować się i wyjechać do Londynu, żeby dowiedzieć się kim jest nasz brat. Co robi. Jak wygląda. Czy ma nową rodzinę. Czy nasz tata żyje.
-Nie chciałabyś się dowiedzieć?
-Jasne, ale co zostawimy tak wszytko w LA i przeprowadzimy się do Londynu, gdzie nikogo nie znamy.
-Wiem, że to nieodpowiedzialne, ale nie musimy sprzedawać naszego domu.
-Emi jesteś tego pewna??
-Di kto nie ryzykuje nic nie ma w życiu. Zobaczymy co z tego wyjdzie. Mamy wakacje. Potraktujmy to jako wycieczkę i tyle.
-Nie jest ci szkoda zostawiać Luka i Hannę?
-Di oni mnie kochają więc powinni zrozumieć, tak jak Angela.
-Jesteś pewna?
-Ja tak a ty?
-Tak-wow odpowiedz siostry mnie trochę zdziwiła. To ja zawsze byłam tą spontaniczną  a ona musiała mieć wszystko przemyślane. Może i to nieodpowiedzialne, ale naprawdę chce dostać odpowiedzi na swoje pytania. Mam przed sobą całe życie z którego chce skorzystać. Resztę ciuchów spakowałyśmy do kartonów i siedziałyśmy w pustym pokoju z meblami. Czuje się totalnie pusta. W pewnym sensie oczyszczona. Zobaczymy czy podjęłam dobrą decyzję.
-Di chodź zabukujemy bilety do Londynu i jakiś hotel co?
-No to wpisuj.-wyszukałam na Google stronę lini lotniczych Wizzair, którymi miałyśmy zamiar lecieć.
-Popatrzmy. Najbliższy lot z Los Angeles do Londynu jest jutro o 10,30. Całkowity lot trwa 14 h i 41 minut.  Będziemy miały przesiadkę w Waszyngtonie. Bukujemy?
-Bukujemy!-powiedziała pewnie. Wykonałam wszystkie podane czynności i po chwili miałyśmy kupione lot do Londynu.
-To co teraz hotel hmm?
-Jasne.
-Popatrz ten jest niezły. Jak mini mieszkanie. I nie jest zbyt drogi. A ty jak myślisz?
-Wiesz co po takim czasie szukania to jestem jak najbardziej za.
-Ok to rezerwuje.-w czasie gdy rezerwowałam hotel, usłyszałyśmy dzwonek do drzwi.
-Di otworzysz to pewnie Luke.-siostra pobiegła do drzwi, a ja nadal zajmowałam się rezerwacją naszego tymczasowego mieszkania. Kiedy wszystko się załadowało i zarezerwowałam poszłam się przywitać.
-Cześć skarbie.-podeszłam i obdarzyłam go soczystym buziakiem.
-Umm hej, a skąd takie czułe powitanie co?
-Bo cię kocham-pocałowałam go w nos, na co usłyszeliśmy tylko niezadowolenie mojej siostry.
-Jesteś gotowa?
-Już tak. Tylko musisz przenieść kartony do siebie do samochodu.-Luke od razu poszedł do sypialni mamy i zaczął przenosić kartony. Ja natomiast wzięłam wszystkie mi potrzebne dokumenty i papiery, które będą mi potrzebne do urzędu.
-Diana co robimy z tymi pieniędzmi w szufladzie?
-Zanieś je do banku i przelej na konto. Zostaw tyle ile będzie nam potrzebne i już.-poszłam za radą siostry i do portfela włożyłam potrzebną nam gotówkę, a resztę wsadziłam do torebki w kopercie.
-Jesteś już gotowa?-zapytał Luke po skończeniu swojej roboty.
-Jasne. Diana podwieżdż cie gdzieś?
-A będziecie przejeżdżać obok domu Angeli?
-Będziemy skarbie?
-Haha tak będziemy wskakuj.-Luke zaśmiał się i poszedł do samochodu. Wzięłam kluczę, zamknęłam dom i wsiadłam do auta. Najpierw odwieźliśmy Di, a potem pojechaliśmy do urzędu. Tam mi się trochę zeszło. Zanim dostałam się do okienka, musiałam wypełnić masę papierów i jeszcze raz wystać swoje kolejce.
-Boże jak bolą mnie nogi. A jeszcze tyle drogi przed nami.
-A co moja księżniczka powie na przystanek na lody?
-Twoja księżniczka jest za.-pocałowałam Luka i pojechaliśmy do najbliższej lodziarni. Stwierdziłam, że tam powiem mu o naszych planach. Usiedliśmy przy stoliku na podwórku z naszymi deserami.
-Luke pamiętasz jak wspominałam ci, że wczoraj znalazłyśmy list od mamy w jej rzeczach?
-No tak. Właśnie miałaś mi powiedzieć co w nim było napisane.
-Na pewno się zdziwisz tak jak my. Ale mama napisała  że nasz tata mnie umarł tylko wyprowadził się po tym jak dowiedział się, że mama jest w ciąży z Dianą. Najlepsze jest w tym, że mamy brata, z którym tata się wyprowadził do Londynu i więcej mama go nie widziała.
-No to ci powiem nieźle. Nie spodziewałem się, że będziesz miała brata.
-No ja już tym bardziej. Ma na imię Zayn i jest dwa lata starszy ode mnie. Dziś dowiedziałyśmy się jeszcze lepszych rzeczy.
-Co może być lepsze od tego, że masz brata i twój tata żyje? Kolejne rodzeństwo.
-Hahah też o tym pomyślałam zanim nie zobaczyłam szuflady pełnej pieniędzy.
-No nie gadaj!-krzyknął, aż zatknęłam mu buzie.
-Ciszej. Ludzie się patrzą. Tak szafkę pełną pieniędzy i do tego dwa konta bankowe na których łącznie jest 55 tysięcy.
-No nie gadaj. Emi z całym szacunkiem dla twojej mamy, ale skąd ona ma tyle pieniędzy? Jest mafiozą, albo coś w tym stylu?
-Przestań. Te z szuflady są ze spadku po jakiejś ciotce z Australii, a te z konta nie wiem i chyba nie chce wiedzieć.
-No ok i co zamierzacie z tym zrobić?
-No właśnie i tu jest problem.
-Boże co ty znowu wymyśliłaś?
-Ja i Diana wyjeżdżamy do Londynu w poszukiwaniu mojego brata-powiedziałam wszytko na jednym wdechu. Patrzyłam tylko na wyraz twarzy Luka, który nic nie wyrażał.
-Przesłyszałem się czy ty serio przeprowadzasz się do Londynu?
-Nie przeprowadzam się tylko traktujemy to jako wakacje  dzięki którym dowiemy się kim jest nasz brat. Jak wygląda? Jak wygląda mój tata? Czy żyje?
-Emily czy ty siebie słyszysz? Wiesz jaka jesteś w tym momencie nieodpowiedzialna?
-Może i jestem, ale chce zaryzykować. Jeśli chodziłoby o ciebie wspierałabym każdą twoją decyzję.-wstałam zostawiając Luka i poszłam do jego samochodu. Wsiadłam i czekałam aż Luke się zjawi i pojedziemy dalej załatwiać resztę spraw i odwiezie mnie do domu. Zobaczyłam jak zbliża się w stronę auta. Nie miałam siły na kłótnie, ale nie dam się zbyć. Nie będę udawała, że będę rozważała jego zdanie, bo już zdecydowałyśmy z Dianą.
-Gdzie teraz jedziemy?-zapytał z zaciśniętą szczęką.
-Do Ośrodka Pomocy Społecznej.-odpowiedziałam krótko i odwróciłam wzrok. Rozumiem, że jest zły, ale dla mnie to zrozumiałe, że każdy chce poznać swoją rodzinę jeśli ma taką możliwość. Reszta naszej "wycieczki" minęła w kompletnej ciszy. W drodze do banku i do mojego domu, żadne z nas nie chciało ustąpić. Zawsze tak jest. Mamy silne charaktery i jesteśmy po prostu uparci. Przemogłam się dopiero pod moim domem.
-Dzięki za podwózkę i jeśli się zdecydujesz się pożegnać lub coś w ogóle powiedzieć to masz czas do jutra do 8,30. bo samolot mamy o 10,30, ale musimy być godzinę przed, więc zapraszam. A teraz cześć-pocałowałam go w zaciśniętą szczękę i weszłam do domu. Położyłam się na kanapę i przykryłam się poduszką.
-Już wróciłaś-usłyszałam czyjś głos nad sobą, aż się wystraszyłam.
-Ale mnie wystraszyłaś. Tak szybko wróciłaś?
-Angela musiała jechać gdzieś z mamą, ale przyjdzie na noc więc zdążę się z nią pożegnać. I na blacie w kuchni czeka obiad.
-A jak przyjęła wiadomość, że wyjeżdżamy?
-Na początku była zdziwiona, ale wytłumaczyłam jej, że mamy komórki, GG, Facebook, skype, więc nie powinno być źle, więc poparła mnie w naszym wyborze, a Luke?
-Wiesz skończyło się na mini kłótni  powiedział, że to nieodpowiedzialne i bla bla bla, powiedziałam, że ma czas do jutra do 8,30 jak się na myśli. Zobaczymy co zrobi.
-Znamy go wiesz, że przyjdzie. Nie przepuści okazji, żeby cie wycałować i tego typu sprawy. Blee.
-Wariatka!-zaśmiałam się i rzuciłam w nią poduszką. W salonie rozległ się dźwięk nowego połączenia w mojej komórce. Popatrzyłam na wyświetlacz gdzie ukazało mi się zdjęcie Hanny.
-Witam panią Benson.
-Witam panią Malik. Co robisz?
-Leże sobie i odpoczywam, rozmawiam z tobą, oddycham, mrugam oczami..
-Dobra nie zagłębiajmy się, a masz jakieś plany na dziś?
-Już wiem z czym to się wiąże. Co chcesz ode mnie zła dziewczyno.
-Bo wiesz, że nie długo wybierają modelki do tej reklamy perfum.
-No wiem i co mam ja z tym wspólnego?
-No bo wiesz, że tam trzeba mieć portfolio i ten..
-Dobra nie owijaj w bawełnę Hanna mam ci zrobić zdjęcia?
-No wiesz, że ty jesteś najlepszym fotografem jakiego znam.
-Dobra nie ściemniaj mi tu. Zrobię ci zdjęcia jak po mnie przyjedziesz, bo wiesz, że mam samochód w naprawie. Zapewnisz mi kawę mrożoną i podwieziesz mnie, bo wieczorem muszę odebrać samochód.
-Dobra tyle jestem w stanie zrobić za mega zdjęcia.
-Zobaczymy czy będą takie świetne. Za ile będziesz u mnie?
-No ja właściwie jestem gotowa, więc za jakieś 20 minut.
-Dobra czekam na ciebie Benson.
-Do zobaczenia Malik-zaśmiałyśmy się obie i rozłączyłam połączenie.
-Co zrobiłaś na obiad?
-Pomidorową.
-Oo spoko.-poszłam do kuchni i zabrałam się za jedzenie pysznego obiadu. Trzeba przyznać, że Diana świetnie gotuje  Ja racze wolę robić ciasta i takie sprawy. To wychodzi mi znacznie lepiej. Po zjedzonym posiłku usłyszałam dzwonek do drzwi. Zostawiłam brudny talerz i poszłam otworzyć. Pociągnęłam za ciężkie drzwi, a moim oczom ukazała się uśmiechnięta od ucha do ucha Hannah.
-Malik jak ładnie wyglądasz!-krzyknęła na powitanie.
-Benson jak się podlizujesz!-krzyknęłam za co dostałam w ramie.
-Jesteś gotowa?
-Prawie. Klapnij sobie w salonie i poczekaj. A gdzie my jedziemy?
-Zastanów się. Są wakacje, potrzebuje dobrych zdjęć i mam te kluczyki.-pomachała nimi przed twarzą
-Oooo wezmę ze sobą strój skoro jedziemy do twojego domku.
-No to biegnij się przebrać.-krzyknęła, a ja pobiegłam na górę do siebie. Z szafy wyciągnęłam lustrzankę z obiektywami i schowałam je do większej torby. Wyciągnęłam swój różowy stój kąpielowy, i na niego włożyłam wcześniejsze ciuchy. Spakowałam potrzebne mi rzeczy do torby i byłam gotowa. Nie chciałam zostawiać Diany samej w domu, więc zapukałam do niej do pokoju. Usłyszałam pozwolenie, więc weszłam i zobaczyłam, że Di leży na łóżku bez żadnego sensu.
-Wstawaj, ubieraj stój kąpielowy i idziemy.
-Gdzie?
-Boże wstawaj i się przebieraj.-podeszłam do jej szafy i wybrałam kolorowy, w cętki strój kąpielowy, rzuciłam jej go na łóżko i wychodząc dodałam.
-Ja i Hannah czekamy na ciebie na dole. Masz 5 minut-zamknęłam za sobą drzwi i zeszłam na dół.
-To co jedziemy?-zapytała zniecierpliwiona Hannah.
-Jeszcze poczekamy na Dianę. Ale weź ty mi powiedz ile ty potrzebujesz tych zdjęć.
-Jeszcze 3, bo w portfolio ma być ogółem 5 zdjęć. Dwa mam wcześniejsze, więc jeszcze trzy,
-A one muszą być w stroju kąpielowym?
-Nie w dowolnym ubiorze.
-No dobra to już mam w głowie zdjęcia, a masz coś do przebrania?
-Jeszcze się pytasz.
-No to dobrze.-zanim zeszła moja siostra minęła chwilka. Gdy byłyśmy gotowe, zamknęłyśmy mieszkanie i wyruszyłyśmy do domku mojej przyjaciółki. Droga była bardzo przyjemna, jak to bywa w samochodzie pełnym dziewczyn. Śpiewałyśmy, tańczyłyśmy, pozowałyśmy i najważniejsze dobrze się bawiłyśmy. Pierwszy raz od kilku dni widzę u Diany prawdziwy uśmiech na twarzy, co mnie bardzo cieszy. Po dojechaniu na miejsce, zabrałyśmy rzeczy i weszłyśmy na posesję Hanny.
-Dobra laski rozgośćcie się!
-Nie poczekajcie. Ma być sesją, więc jak zwykle wyłączamy telefony. Liczy się tylko relaks.-powiedziałam i wszystkie zrobiłyśmy wypowiedziane przeze mnie czynności. Telefony zostawiłyśmy przy wejściu, żeby ich później nie zapomnieć. W ogórku rozłożyłam potrzebny mi sprzęt i kazałam Hannie przebrać się w jeansy i różową koszulę. Wymieniłam obiektyw, a Hannah była już gotowa. Według mojej wizji spięłam jej włosy w koka z artystycznym nieładem.
-Diana żyjesz?-krzyknęłam
-Tak, ale jak narazie piję sobie szampana i się opalam, więc jest ok.
-Tylko nie pij za dużo,a  ty oprzyj się o tą szafkę. Tylko bardziej seksownie, a nie jak stara baba.-zwróciłam się do przyjaciółki. Ta posłusznie wykonywała moje polecenia.
-Podnieś głowę wyżej i trzymaj!-krzyknęłam i w odpowiednim momencie zrobiłam zdjęcie, które od razu wyświetliło się na moim laptopie. Spojrzałam na ekran i trafiłyśmy w dziesiątkę. Było takie jak sobie wyobrażałam.
-Patrz pierwsze już jest-przyglądałyśmy się zdjęciu i byłyśmy w stu procentach pewne, że to jest to.
-Ale ty jesteś świetna-Hannah aż podskoczyła z ekscytacji.
-Dobra idź się przebież w jakąś zwiewną sukienkę i wracaj.-przyjaciółka pobiegła do domu, a ja rozebrałam się do stroju kąpielowego i podeszłam do relaksującej się już siostry.
-A tak przy okazji o której Angela miała wpaść?
-Wiesz co jakoś wieczorem 19 lub 20, więc spokojnie.
-O to ok. Niedługo do ciebie dołączymy.-nalałam sobie szampana i wróciłam do swojego stanowiska. Hannah siedziała i przeglądała poprzednie fotki.
-Już się tak nie zachwycaj bo wpadniesz w samouwielbienie.
-Jasne jasne. Gdzie mam teraz usiąść?
-Na huśtawce, a tak przy okazji gdzie wytrzasnęłaś taką sukienkę??
-Mama była na wymianach i wypatrzyła to cudeńko.-chwyciłam za aparat i zaczęłam cykać kolejne fotki.
-Ty ale weź ty pokaż trochę ciała, a nie zasłoniłaś się za tym materiałem i się cieszysz.- starałam się z całych sił, aby Hannah miała jak najlepsze zdjęcia, bo wiele właśnie od nich zależy.
-Trzymaj taką minę trzymaj!-krzyczałam jak mam to w zwyczaju przy robieniu zdjęć.
-Mamy 2 zdjęcie!!!
-No nie gadaj?
-No to patrz-kliknęłam w miniaturkę zdjęcia, które po chwili otworzyło się na cały ekran.
-O mój Boże ty nie myślałaś by być fotografem??
-Przesadzasz. Choć fotografowanie jest nawet nawet lubię być po drugiej stronie aparatu.
-Ach no tak zapomniałam.
-No właśnie-zaśmiałyśmy się obie-usiądź na tej huśtawce tylko teraz przodem do mnie i weź kieliszek z winem.
-No tak i pomyślą, że ze mnie jakaś pijaczka.
-Po pierwsze nie przesadzaj, a po drugie, bo może nie jesteś pijaczką?
-Hahahhahah cicho.
-Dobra już raz dwa trzy poza!-Hannah jak na zawołanie zrobiła pozę, ale oczywiście śmieszną. Zdjęcia wychodziły świetne, ale to nie było to. Wszystkie były jak na Facebooka, a nie do portfolio.
-Ty weź tak jakoś spójrz seksownie, a nie mi tu słit fociami zajeżdża -udało mi się uzyskać to co chciałam dopiero za którymś tam razem. Nie wiem nie liczyłam, ale zdjęcia są naprawdę zajebiaszcze i nie ma szans na to, żeby jej nie przyjęli.
-Koniec zdjęć, pani Benson. Dziękujemy była pani wspaniała.-uścisnęłam rękę przyjaciółki, na co ta się zaśmiała.
-Ty mi tu pokaż zdjęcie lepiej.
-Proszę bardzo. W końcu normalne, a nie jakieś słit dzióbki  albo jeszcze nie wiadomo co.
-Dobra nie przeżywaj, tak. Wyślesz mi je na pocztę to sobie wydrukuje i wsadzę.
-No i co jeszcze.
-Nic nic.-pocałowała mnie w policzek i pobiegła do domu. Skopiowałam zdjęcia i wrzuciłam je na pocztę i czekałam, aż się wszystkie załadują. W tym czasie zebrałam swój sprzęt i zaczęłam go pakować. Na wierzchu został tylko laptop, który chwilę potem również schowałam po tym jak zobaczyłam, że e-mail został wysłany pomyślnie. Postawiłam torby i nalewałam sobie picie, gdy Hannah weszła ubrana w beżowy kostium kąpielowy.
-Pani Benson z takim ciałem czemu jest pani samotna-zapytałam, choć znałam odpowiedz.
-Ha ha no bardzo śmieszne-odpowiedziała i położyła się na leżaku obok Diany.
-Dobra żarty żartami, ale muszę ci coś powiedzieć.-odważyłam się w końcu powiedzieć przyjaciółce o moim pomyśle. Miałam tylko nadzieję, że nie zareaguje jak mój chłopak.
-Zamieniam się w słuch-przyjaciółka odwróciła się w moją stronę, a siostra podniosła się do pozycji siedzącej.
-Dzisiaj sprzątając znalazłyśmy sporo pieniędzy w szufladzie u mamy. Nie wiem ile tam było, ale całą kwotę dziś wpłaciłam na konto. Dostałyśmy kolejny list, w którym mama mówiła, gdzie są hasła do knot. Okazało się, że mamy dwa na których jest 55 tysięcy złotych.
-O kurde skąd wasza mama ma tyle kasy. Przecież stać by was było na mieszkanie w najlepszej dzielnicy LA.
-W tym, rzecz, że nie mamy pojęcia i wpadłam na pewien pomysł. Mamy wakacje, więc postanowiłyśmy z Dianą wyjechać do Londynu w poszukiwaniu naszego brata i taty. Jutro o 10,30 mamy samolot.-skończyłam i popatrzyłam na na Hannę. Nie mogłam stwierdzić co wyraża jej wyraz twarzy.
-No nie powiem, że jestem z tego zadowolona, ale rozumiem, że chcecie odnaleźć swoją rodzinę. Szkoda, że to tak daleko, ale jestem twoją przyjaciółką i będę wspierać cię w każdej twojej decyzji jaką podejmiesz. Zresztą przyjdzie czas na odnowienie kontaktów z ciotką z Londynu.
-Serio tak do tego podchodzisz??-zapytałam zaskoczona.
-No, a co ty myślałaś, że będę krzyczeć i robić awantury? Wiesz, że zrobiłabym to samo w twojej sytuacji i wiem, że ty też byś mnie poparła.
-Kocham Cię-przytuliłam moją przyjaciółkę z całych swoich sił.
-Dobra laseczki opalamy się. Nie pozwolę wam wyjechać blade do tego Londynu, musicie wyglądać przyzwoicie.-zaśmiałyśmy się wszystkie i podkręciłyśmy muzykę i oddałyśmy się przyjemnościom.
*1,5 godziny później*
-Dziękuje za zdjęcia i za dzisiejszy kawałek dnia.
-Pamiętaj cały czas masz być dostępna na skype i jeśli znajdziesz nową przyjaciółkę i o mnie zapomnisz to normalnie wrócę tu i ją zabije-zaśmiałyśmy się obie przez łzy.
-Wiesz, że tylko ty będziesz i oczywiście jesteś moją jedyną najlepszą przyjaciółką, z którą spędziłam 15 lat, więc o czym tu mówimy. Kocham Cię i to się nie zmieni.  Masz dzwonić, pisać przesyłać zdjęcia i wszystko.
-Ty też. Masz kupić sobie porządny aparat w końcu i przesyłać mi zdjęcia i wstawiać na naszego Instagrama, żeby ludzie nam zazdrościli.
-Hahahahaha ok. A i jak poznasz tego swojego braciszka, to pamiętaj, że Benson w Los Angeles jest wolna.
-Hahahhahah wariatka. Hannah??
-Co?
-Zrobimy sobie ostatnie zdjęcie??
-Wyciągaj aparat!!- rozpięłam torbę, włączyłam lustrzankę i ustawiłyśmy się do ostatniego wspólnego zdjęcia.
-Raz, dwa ,trzy!-krzyknęłam i wcisnęłam przycisk, po którym za chwilę błysnął flesz. Odłożyłam sprzęt do torby i przytuliłam moją przyjaciółkę. Zacisnęłam powieki, z których leciały łzy.
-Kochanie wiesz, że się nie rozstajemy na zawsze. Będziemy się odwiedzać. Jak dostanę tę pracę, to pierwsze co to przyjadę do ciebie i razem będziemy się zachwycać moją reklamą.-pocieszała mnie Hannah.
-Obiecujesz?
-Obiecuje, ale teraz muszę już jechać. Obiecaj, że nie stracimy kontaktu!.
-Obiecuję, i już tęsknie.
-Ja też tęsknie Malik-przytuliłyśmy się ostatni raz i patrzyłam jak moja przyjaciółka odjeżdża. Jest mi strasznie przykro, ale wiem, że chcę to zrobić. Tyle lat, żyłam w nieświadomości, więc muszę dowiedzieć się wszystkich nurtujących mnie odpowiedzi. Zabrałam torby i weszłam do domu.
-Zaraz przyjedzie Diana-oznajmiła mi Diana.
-Ok. Tylko musisz się spakować. Niech Diana ci pomoże, albo coś, ale do wieczora się spakuj, żebyś niczego nie zapomniała. A ona zostaje na noc?
-Nie wiem zobaczymy.
-Dobra biegnij na górę się pakować.-siostra pobiegła na górę, a ja zostałam na kanapie i zastanawiałam się czy nasze życie się teraz zmieni. Czy w ogóle odnajdziemy tatę. Czy tylko nie potrzebnie wydajemy pieniądze. Może ojciec nie chce nas znać  dlatego wyniósł się do Londynu. Może wcale mnie nie kochał, więc zabrał ze sobą Zayna. Może chciał mieć tylko syna. Z moich przemyśleń wyrwał mnie dzwonek do drzwi. Poczłapałam do drzwi i powoli je otworzyłam. Moim oczom ukazał się wielki bukiet czerwonych róż stojący na wycieraczce. Uśmiechnęłam się pod nosem i schyliłam by wyjąć liścik. Otworzyłam i chciałam  przeczytać gdy ktoś mnie uprzedził
-Dla najpiękniejszej dziewczyny na świecie-usłyszałam dobrze znany mi głos. Podniosłam się i zobaczyłam Luka.
-Przepraszam zbyt mnie poniosło.-chciał coś jeszcze powiedzieć, ale zamknęłam mu usta pocałunkiem. Długim, namiętnym i pełnym pasji pocałunkiem.
-Może wejdziesz?-zaproponowałam.
-Kocham Cię-poczułam jego ciepłe usta na moim czole, a po chwili weszliśmy do domu.
-Wejdź, a ja wstawię kwiaty do wazonu.-poszłam do kuchni i nalałam wody do wazonu, do którego wstawiłam bukiet i wróciłam do mojego ukochanego.
-Zostaniesz na noc?-zapytałam siadając mu na kolanach.
-Oczywiście
-Muszę się jeszcze spakować.
-Mogę ci pomóc jak chcesz?
-Jasne-przybliżałam by pocałować Luka, gdy usłyszeliśmy kolejny dzwonek do drzwi.
-Ale macie ruch w domu.
-Diana to do ciebie!-krzyknęłam mając nadzieje, że moja siostra mnie usłyszy. Po chwili przemknęła nam tylko sylwetka mojej siostry biegnącej do drzwi. My natomiast włączyliśmy telewizor i wtuleni w siebie oglądaliśmy komedie romantyczną.
-Cześć Luke, cześć Emily.
-Cześć Angela-odpowiedzieliśmy razem z Lukiem.
-Emily Angela może zostać na noc?
-Jasne nie musisz się pytać.
-Luke mógłbyś odwieźć jutro Angele do domu?-usłyszałam za plecami najbardziej miły głos mojej siostry jaki znam.
-Hahaha jasne, już tak nie podwyższaj głosu, Diana. Wystarczyłoby kochany Luke, może zechciałbyś być tak miły i odwieźć moją przyjaciółkę do domu.
-Hahaha twoje nieodczekanie sieroto-Di odgryzła się i poszła na górę.
-Wam chyba nigdy nie przejdzie co?
-Oj wiesz jak lubię przekomarzać się z twoją siostrą.
-Dobra choć pomożesz mi się spakować.-pociągnęłam go za rękę i poszliśmy do mnie do pokoju.-Luke kochanie ściągnij mi z szafy tą wielką walizkę.
-Serio nie mogłaś położyć jej niżej?-zapytał zdyszany męcząc się z tą walizką.
-Na dole stoją buty, potem jeansy, potem koszulki, potem...
-Dobra dobra nie chce więcej. Mów mi co mam ci podawać, a ty będziesz sobie tam układać.
-Chyba wszystko.
-Serio chcesz zabrać ze sobą całą szafę?
-A skąd ja mam wiedzieć ile ja tam będę hmm?
-No a na co ci te wielkie szpilki co?
-Chyba wiesz, że lubię w nich chodzić?
-No tak, ale chyba nie będziesz chodzić do klubu co?
-No nie wiem może?
-No tak zostaw chłopaka w LA, a sama chodź do klubu w Londynie.
-Weż cicho już i podawaj mi te buty.
-Wariatka.
-Pacan.
-Psycholka.
-Głupek.
-Debilka.
-A z ciebie świnia-chciałam zakończyć tę naszą mądrą wymianę zdań, na co Luke pokazał mi język.
-Ale z ciebie dzieciak-parsknęłam śmiechem, na co dostałam poduszką w głowę.
-Teraz to przesadziłeś.-podeszłam do niego wyrwałam mu buty z ręki i zaczęłam sama je pakować. Udawałam, że jestem mega obrażona. Stałam tyłem i poczułam jak całuje mi szyje. Coraz wyżej wyżej, aż do mojej żuchwy. Jednym ruchem odwrócił mnie do siebie przodem i pocałował prosto w usta. Odwzajemniłam pocałunek, po czym go zakończyłam.
-Dobra koniec tych czułości podawaj mi te buty w końcu.-Luke wykonywał czynności, które mu kazałam. Dobrze jest mieć silnego chłopaka, który może zawsze coś przynieść, lub zdjąć ciężkie rzeczy z szafy. Trochę nam zajęło spakowanie wszystkich potrzebnych mi rzeczy. W sumie wyszły mi 2 walizki.
-Jezu powiedz ty mi lepiej, kto zaniesie ci te walizki co?
-No wiesz z domu do samochodu wyniesie mi je mój wspaniały, silny chłopak, a na lotnisku wezmę specjalny wózek.
-A co ty taka pewna, że ten twój chłopak ci je wyniesie.
-Bo on jest taki seksowny i jak jego dziewczyna ładnie poprosi to na pewno się zgodzi. Luke chodź zrobimy sobie ostatnie zdjęcie?
-Wiesz przecież, że nie lubię robić zdjęć.
-Ale wiesz dobrze, że jak narazie to ostatnie zdjęcie.
-Oj no dobra, ale tylko jedno- usiedliśmy razem na jednym fotelu, ja oczywiście na kolanach Luke'a. Wzięłam do ręki aparat i postawiłam na biurku  ustawiając wcześniej samowyzwalacz.
-Dobra jedno jest, jakie ono nie wyszło, będzie piękne.
-Dobra nie słodź już tak, tylko idź się myć, lepiej.-podałam mu ręcznik i już go nie było. Rozejrzałam się po pokoju. Na wierzchu został tylko laptop, który włączyłam i gitara stojąca w rogu pokoju. Wyciągnęłam pokrowiec, schowałam gitarę i postawiłam obok toreb. Weszłam na Twittera i Instagrama, żeby zamieścić zdjęcie z Lukiem. Na obu portalach napisałam te same opisy:
Z największą miłością mojego życia!!
Postanowiłam jeszcze zajrzeć do dziewczyn, by sprawdzić jak się bawią. Zapukałam lekko do drzwi.
-Proszę!
-Hej przyszłam sprawdzić jak się bawicie.-wyjrzałam przez drzwi.
-A tak wspominamy sobie stare czasy, a wy?
-Luke poszedł się wykąpać. Spakowana?
-Tak, Angela mi pomogła.
-No my też się spakowaliśmy. Jutro o 8,30 wyjeżdżamy  a i Angela chcesz pojechać z nami na lotnisko i dopiero do domu?
-No tak byłoby lepiej, chyba że Luke nie może.
-Nie przesadzaj. Czyli do juta. Nie siedźcie długo!-wyszłam z pokoju kierując się do siebie. W pokoju czekał już Luke. Przytuliłam go od tyłu i poczułam jak po jego nagim ciele przechodzi dreszcz.
-Wystraszyłaś mnie.
-Przepraszam-pocałowałam go w nagi tors i sama udałam się do łazienki. Szybko wskoczyłam pod prysznic i odkręciłam gorącą wodę. Na początku wszystkie mięśnie się spięły, ale już po chwili mogłam poczuć jak się rozluźniają pod wpływem przyjemnego uczucia. Szybko umyłam swoje ciało i włosy. Potem wytarłam całe ciało zielonym ręcznikiem i umyłam zęby. Nałożyłam piżamę i powędrowałam do pokoju. Luke czekał już na mnie w łóżku. Wślizgnęłam się pod kołdrę i przytuliłam do chłopaka.
-Nawet nie wiesz jak jestem zmęczona-odetchnęłam ze zmęczenia.
-A ty nawet nie wiesz jak będę tęsknił.
-A myślisz, że mi jest łatwo? Wyjechać i zacząć coś od początku i do tego szukać swojej rodziny.
-Oj wiem wiem-pocałował mnie we włosy.
-Zobaczysz damy radę. Wiele ludzi żyje w takich związkach i są szczęśliwi, więc my też możemy.
-Będę do ciebie dzwonił codziennie, aż ci się znudzę
-Nigdy mi się nie znudzisz-pocałowałam namiętnie Luka, żeby wiedział jak mocno go kocham. Wtuliłam się w tors chłopaka i czułam jak moje powieki stają się coraz cięższe.
*Kolejny dzień*
Obudził mnie dzwonek mojego budzika. Leniwie przeciągnęłam się i wyłączyłam denerwujące urządzenia. Odwróciłam się i zobaczyłam jak Luke smacznie śpi. Nie tracąc czasu powoli wstałam z łóżka i poszłam do łazienki, żeby się przygotować i zdążyć ze wszystkim na czas. Dziś nałożyłam czarne spodenki z podwijanymi nogawkami, czarną luźna bluzkę z napisem SWAG i różowe Vansy w panterkę. Żeby było mi wygodnie włosy spięłam w wysokiego koka. Dziś zrobiłam tylko kreski eyelinerem i pomalowałam rzęsy. Umyłam zęby i włożyłam pierścionek, który dostałam od Luka. Gotowa wyszłam z łazienki i poszłam dopakować piżamę do torby.
-Już nie śpisz?-zapytałam Luka wchodząc do pokoju.
-Przed chwilą się obudziłem. ślicznie wyglądasz, ale nie mów mi, że muszę już wstać.
-No niestety kochanie. Idę na dół zrobić śniadanie, a ty wyłaź z łóżka.-zbiegłam na dół do kuchni i zaczęłam wszystkim przyrządzać kanapki na śniadanie i wstawiłam wodę na herbatę. Po skończonej pracy położyłam talerz, wraz z kubkami herbaty na stole i słyszałam jak reszta schodzi na dół.
-Cześć wszystkim-krzyknęłam na powitanie, jednak oni odburknęli tylko pod nosem. W ciszy zjedliśmy posiłek.
-Dobra Luke poznosisz torby, a my sprawdzimy czy nic nie zostało.-Luke pobiegł na górę, a ja poniekąd zaczęłam żegnać się z miejscem w którym spędziłam całe życie. W którym tyle przeżyłam. W którym tyle się stało. Obeszłam każde pomieszczenie sprawdzając czy wszytko zostawiamy w dobrym porządku. Najgorzej chyba było mi wyjść z mojego pokoju. Tyle wspomnień  Co się działo w tym pomieszczeniu. Maskara. Lepiej nie wspominać. Zeszłam na dół i spostrzegłam, że tylko na mnie czekają.
-Kochanie musimy jechać.-pospieszał mnie Luke, który poszedł już do samochodu tak jak i reszta. Wyszłam z mojego ukochanego domku, zamknęłam drzwi i wsiadłam do samochodu. Całą podróż w samochodzie wszyscy śmiali się, wygłupiali nie myśląc o zbliżającym się rozstaniu. Nawet się nie spostrzegłam kiedy parkowaliśmy pod lotniskiem. Wzięłam wózek na walizki, które zapakował nam Luke i udaliśmy się do środka. Jak się okazało, byliśmy na styk z czasem. Jeszcze kilkanaście minut i nie byłoby sensu tu przyjeżdżać  Oddaliśmy torby na taśmę i czekaliśmy aż pani sprawdzi nam paszporty. Niestety nadeszło najgorsze. Czas pożegnania. Widziałam jak dziewczyny po krótkim czasie się rozkleiły.
-Kochanie wiesz, że damy radę prawda?-teraz rolę się odwróciły. Wczoraj to ja pocieszałam, dziś to on pociesza mnie.
-Obiecujesz, że będziesz codziennie dzwonił?
-Obiecuje. Misiaku przetrwamy to zobaczysz. Niedługo do ciebie przyjadę. Wezmę szaloną Hannę i zrobimy porządek w Londynie. Zobaczysz.
-Kocham Cię najmocniej na świecie i nigdy się to nie zmieni i dobrze o tym wiesz-rozkleiłam się na dobre  Dobrze, że mam wodoodporny makijaż.
-Misiu nie płacz. Wszystko będzie dobrze  Nie przeprowadzasz się na koniec świata. Zobaczysz, że to jeszcze bardziej umocni nasz związek.-wtuliłam się ostatni raz w ten umięśniony tors. Swoje rozpalone wargi przyłożyłam do jego. Całowaliśmy się jakby miał być koniec świata. Jakbyśmy widzieli się po raz ostatni. Nasz usta pragnęły siebie. Spletliśmy dłonie i ostatni raz patrzyliśmy sobie w oczy. Ostatni dotyk, za którym będę tak tęsknić.
-Kocham Cię-ostatnie słowa jakie usłyszałam od swojego chłopaka.
-Ja ciebie też-ostatni pocałunek i musiałyśmy już iść. Przeszłyśmy przez bramki i usłyszałyśmy komunikat.
-Osoby lecące do Londynu, przez Washington D.C. proszone są do bramki numer 6.-po wysłuchaniu komunikatu udałyśmy się we wskazane nam miejsce. Kolejka była już trochę długa, ale poruszała się w szybkim tempie, więc nie jest tak źle. Przytuliłam do siebie całą zapłakaną siostrę.
-Zobaczysz damy rade-pocieszałam ją. Po jakiś 20 minutach byłyśmy już na pokładzie naszego samolotu. Siedzenia były podwójne, więc zajęłyśmy miejsca i czekałyśmy na start samolotu. Nie zajęło to długo z tego względu, że wszyscy chcieli szybko ruszyć, wiec poruszali się w szybkim tempie  Samolot wystartował i dało się słyszeć instrukcję jakie wypowiadały Stewardessy. Diana oparła się o moje ramię i zasnęła. Ja wyciągnęłam laptopa, bo została mi jeszcze jedna rzecz do zrobienia. Włączyłam laptopa i odpaliłam Instagrama, którego prowadzimy wspólnie z Hanną. Wstawiłam nasze zdjęcie, które robiłyśmy przed moim domem z dopiskiem:
15 lat z jednym wariatem. Kocham Cię i to nie koniec Malik&Benson. Jeszcze zobaczycie nas razem! Londynie nadchodzę!xxx



Witam was po długiej przerwie!!
Od razu was mega przepraszam za moją nieobecność, ale egzaminy  poprawianie ocen coś strasznego  Mam nadzieje, że dalej czytacie bloga i nie jesteście mocno źli  Ale za to macie meggggaaa długi rozdział, który mam nadzieje, wam się podoba. Troszkę mi zajęło, żeby go napisać, ale obiecuje, że kolejny pojawi się szybciej. Czekamy na wasze opinie i na nowych obserwatorów. Dziękuje za tyle wejść. Kocham was. Do napisania,
Emilyxxxx